China-->Vietnam-->Laos-->Thailand-->Cambodia-->Malaysia-->Indonesia-->Australia-->USA
sobota, 30 października 2010
Powódź
Nha Trang
Ale przynajmniej dzisiaj chcąc się trochę pocieszyć zjedliśmy pierwszy dobry obiad w Wietnamie - w restauracji hinduskiej :)))
piątek, 29 października 2010
Hoi An
wtorek, 26 października 2010
Wyruszyliśmy z HaNoi wesołym autobusem sypialnym załączonym na filmiku i szczęśliwie udało nam się dojechać do Hue. Jest to kolejne turystyczne miasto na szlaku wyznaczonym przez Lonely Planet, więc nie odkrywamy żadnych dzikich lądów póki co. Tak jak już chyba pisałam Wietnam jest znacznie, znacznie bardziej turytyczny niż Chiny, większość ludzi mówi po angielsku i turystycznie jest świetnie zorganizowane, podróżowanie jest mniej męczące. Naszym zdaniem oczywiście, bo spotykamy takich, którzy wcale tak nie myślą, ale oni powinni zostać na w Mielnie na wakacjach all_In:)))
Hue jest opisywane w przewodniku, jako kulturalna perła Wietnamu, co jest raczej grubą przesadą. Byliśmy w zakazanym mieście, które jest zdecydowanie bardziej imponujące niż to w Peknie, ale nie mam złudzeń że powstało kilka lat temu, może 3o lat temu, w każdym razie to sie nazywa Azjatycka Konserwacja- czyli odbudowanie od nowa starych murów zniszczonych dodatkowo w czasie bombardowania przez Amerykanów, ale cóż turystom się podoba - pradawne plastikowe lampiony i cesarski beton.
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że najlepszym miejscem w całym miasteczku jest nasz hostel, który ma cały szereg happy hour i rozrywkowych turystów. Spędziliśmy więc wieczór na kulturalnych dyskusjach z angolami, nowozelandczykami i innymi białasami. Pod koniec wieczoru kiedy siedzieliśmy juz na tarasie przed pokojem tylko z jednym Anglikiem, on stwierdził ze cały wieczór się zastanawiał i już wie, juz odkryl cala prawde, że skoro tak dobrze mówimy po angielsku (nie chwaląc się oczywiście) i tak dużo wiemy o sytuacji ekonomiczno-politycznej róznych krajów to oznacza ze jesteśmy szpiegami KGB:)))))) coz smieszne to i smutne troche jednoczesnie.
Dzisiaj jedziemy do Hoi An, jakiejś nadmorskiej miejscowości, gdzie mam nadzieje znajdziemy plażę i morze, bo pogoda zrobiła się tropikalna, nie da sie oddychać i pada deszcz. Nadszedł monsun więc jest ok. 28 stopni i padać będzie przez następny miesiąć, ale za to na południu powinno być lepiej. Następnie jedziemy do Nha Trang, gdzie będziemy mieszkać u Rosjanina z couchsurfingu, który prowadzi jakąś bazę nurkową, więc może sobie zafundujemy jakieś podwodne eksplorowanie wietnamskiej lini brzegowej.
Chyba dzisiaj zacznę opisywać Chiny, cały czas jestem pod wielkim wrażeniem i ciężko mi coś napisać, ponieważ cokolwiek napiszę i tak nie odda tego co tam zobaczyliśmy.
niedziela, 24 października 2010
HaNoi i HaLong Bay
czwartek, 21 października 2010
Vietnam
środa, 20 października 2010
Pekin (7dni) --->pociąg, hard seat, 12h, 1200km, 70zł/os ---> Xian (2dni) --->pociąg, hard seat, 16h, 842km, 50zł/os --->Chengdu (2dni) --->pociąg, soft seat, 2h, 315km, 50zł/os ---> Chongqing (3 dni) ---> rejs po rzece Yangze- chińska łódź, IIIklasa, 3dni, 170zł/os ---> Yichang (1dzień) --->autobus, 5h, 340km, 50zł/os ---> Wuhan (3dni) --->pociąg, hard seat, 15h, 1127km, 75zł/os---> Szanghaj (4dni) ---> pociąg, hard seat, 24h, 1621km, 100zł/os---> Guilin(1h)--->autobus, 2h---> Yangshou (3dni) ---> autobus sypialny, 16h, 600km, 75zł ---> Hong Kong (2dni) ---> pociąg, soft seat, 2h, 200 km, 70zł ---> Guangzhou (1dzień) ---> pociąg, hard seat, 12h, 809km, 50zł ---> Nanning (3dni) ---> Hanoi (Wietnam)
PRZYGOTOWANIA , WIZY, SZCZEPIONKI
-Wizy załatwialiśmy w ambasadzie Chin w Warszawie http://pl.china-embassy.org/pol/lsyw/ .
Koszt wizy z podwójnym wjazdem to ok. 350zł (podwójny wjazd jest potrzebny jeżeli chce się wjechać do Hongkongu lub Macao i wrócić do Chin, nie da się załatwić w Polsce więcej niż 2 wjazdów, chyba że na zaproszenie rządowe, chcąc uzyskać każdy kolejny trzeba o niego wystąpić w ambasadzie w Hongkongu).
- Szczepionki - myślę że do Chin wystarczy WZW A (i tak każdy powinien ją zrobić), oraz dur brzuszny,żeby nie odmawiać sobie przyjemności jedzenia od ulicznych sprzedawców. Koszt zróżnicowany w zależności od miejsca, najlepiej dowiedzieć się w zaprzyjaźnionej aptece:) w sanepidach zdecydowanie drożej a do tego różne ceny w zależności od lokalizacji, np. różnica pomiędzy cenami w Warszawie a w Częstochowie nawet do 100zł na jednej szczepionce.
- Przewodnik - polecam zaopatrzyć się w dobry i aktualny przewodnik, ponieważ Chiny zmieniają się w tempie oszałamiającym, cięzko porozumieć się po angielsku, a internet poza tym że jest bardzo cenzurowany, to ciężko go spotkać.
CENY
- hostele średnio od 10zł do 50zł za osobę (zależy oczywiście od standardu i miejsca,na najtańszy hostel trafiliśmy w Chongqing a najdroższy w Honkongu i Guangzhou)
- jedzenie można podzielić na 3 kategorie:
- najtańsze, sprzedawane na ulicy, właściwie najlepsze -do 5zł za makaron z
prostym sosem, lub grilowanego bakłażana, naleśnika, itp. proste dania;
- średnia półka restauracji - ok. 10-20zł za duży obiad np. kurczak kungbao
(warzywa i orzeszki), z ryżem i piwem;
- tzw. ekskluzywne restauracje ( gdzie prawdziwi backpackersi nie wchodzą:)) -
ok. 100zł za obiad
- piwo od 1zł do 6zł za butelkę 600ml (słabsze niż nasze)
- wódka - od 3zł do 8zł za 0,5l trunku o mocy ponad 50% !!!!! (chińskiej produkcji oczywiście, zagraniczna kosztuje więcej). W smaku zbliżona do naszej śliwowicy, całkiem niezła.
- chińskie jedwabie i porcelany, w cenach jakie się wynegocjuje.
TRANSPORT:
Pociągi jeżdżą właściwie wszędzie a oprócz tego istnieje alternatywa w postaci autobusów zwykłych i sypialnych.
Link do rozkładu pociągów w Chinach www.travelchinaguide.com/china-trains .
Klasy pociągów dzielą się następująco:
- hard seat - siedzenia nie są takie twrde jak wskazywałaby nazwa, można powiedzieć,
że przejechaliśmy na nich całe Chiny:) komfort jest porównywalny do naszego standardowego pociągu, tyle że jest się otoczonym Chińczykami, którzy nie zachowują właściwie żadnych zasad higieny, głośno i obficie harhają (jakkolwiek się to słowo pisze) plując na przejście między siedzeniami, oraz non stop jedzą przeróżne dziwnie wyglądające przekąski, głównie kacze uda wymlaskiwane do kości, czarne jaja, różne zwierzęce wnętrzności i kurze łapki. Najfajniejszy jest słonecznik w łupinkach, którymi obowiązkowo pluje się przed siebie. Przeciętny chińczyk w 30min wytwarza wokół siebie górę śmieci, którą wywala na przejście między siedzeniami, zdarzyło nam sie widzieć również dziecko wysadzane na to przejście, po pewnym czasie nie robiło to na nas większego wrażenia. Polecam obowiązkowo każdemu, jeśli nie jako stały środek komunkacji to przynajmniej jako wielką przygodę, chociaż jeden raz przejechać się przynajmniej 12h na hard seat. Naprawdę warto. Obserwacje socjologiczne bezcenne. Najłatwiej poczuć klimat Chin.
- soft seat - dwa razy droższa wersja hard seat, występuje głównie w bardziej ekskluzywnych, szybkich pociągach i od hard seat różni się głównie towarzystwem wokół, oraz ustawieniem siedzeń w rzędach jedne za drugimi co zapewnia większą osobistą przestrzeń. Jednym słowem nuda, nikt nie harha i nie zagaduje po Chińsku.
- hard slipper -znacznie drozszy bilet, całkiem wygodne łóżko, 6 piętrowych w przedziale, więc zalezy na jakich współspaczy się trafi, najnizsze łózko jest najdrozsze, ale Chinczycy zawsze biora tansze i siedza na najnizszym, pewnien Franuz opowiadał że całą drogę siedzieli na jego łóżku grając w majonga i paląc papierosy i nie był w stanie ich przegonić, my wzięliśmy raz w drodze do Hanoi, ponieważ nie było innej opcji i jechaliśmy właściwie zupełnie sami, więc było super komfortowo
- soft slipper - najdroższa wersja, nawet nie wiem co to:)
LUDZIE
Temat rzeka, chyba stworzę nowy wątek w tym temacie. W krótkim podsumowaniu: Chińczycy są dziwni:) Generalnie ciężko jest się dogadać po angielsku, najlepszym sposobem na komunikowanie się w waznych sprawach jak kupno biletu na stacji, jest poproszenie osoby mówiącej po angielsku o napisanie na kartce zapytania po chińsku. Trzeba tylko zaufać, że nie napiszą tam niczego głupiego. Jest to mało prawdopodobne ponieważ naród ten jest tak uciemiężony przez komunizm, ludzie wyglądają na zastraszonych i nie mają w ogóle ochoty na żadne głupie pomysły. Nawet nastolatkowie są smętnie poważni. Oczywiście nikt nie narzeka i wszyscy kochają partię. Jest to zdecydowanie dłuższy wątek do opisania.
Chińczycy którzy mówią po angielsku są niesamowicie pomocni, zdarzało nam się, ze przypadkowi ludzie nadkładali drogi żeby nas zaprowadzić do celu i w tym czasie "poćwiczyć angielski" ( to dla nich bardzo ważne). Ale jezeli nie mówią po angielsku wystarczająco dobrze (jak na ich wysokie wymagania) wolą nie odzywać się w ogóle i bywają wręcz niemili, np. preferują stracić klienta niz sprobować się dogadać co do wyboru jedzenia. Czasami chodziliśmy głodni zanim udało nam się znaleźć restauracje z obrazkowym menu.
Mimo wszystko czuliśmy się bardzo bezpiecznie, zarówno na ulicach, jak i w pociągach i hostelach.