wtorek, 26 października 2010

Wyruszyliśmy z HaNoi wesołym autobusem sypialnym załączonym na filmiku i szczęśliwie udało nam się dojechać do Hue. Jest to kolejne turystyczne miasto na szlaku wyznaczonym przez Lonely Planet, więc nie odkrywamy żadnych dzikich lądów póki co. Tak jak już chyba pisałam Wietnam jest znacznie, znacznie bardziej turytyczny niż Chiny, większość ludzi mówi po angielsku i turystycznie jest świetnie zorganizowane, podróżowanie jest mniej męczące. Naszym zdaniem oczywiście, bo spotykamy takich, którzy wcale tak nie myślą, ale oni powinni zostać na w Mielnie na wakacjach all_In:)))

Hue jest opisywane w przewodniku, jako kulturalna perła Wietnamu, co jest raczej grubą przesadą. Byliśmy w zakazanym mieście, które jest zdecydowanie bardziej imponujące niż to w Peknie, ale nie mam złudzeń że powstało kilka lat temu, może 3o lat temu, w każdym razie to sie nazywa Azjatycka Konserwacja- czyli odbudowanie od nowa starych murów zniszczonych dodatkowo w czasie bombardowania przez Amerykanów, ale cóż turystom się podoba - pradawne plastikowe lampiony i cesarski beton.

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że najlepszym miejscem w całym miasteczku jest nasz hostel, który ma cały szereg happy hour i rozrywkowych turystów. Spędziliśmy więc wieczór na kulturalnych dyskusjach z angolami, nowozelandczykami i innymi białasami. Pod koniec wieczoru kiedy siedzieliśmy juz na tarasie przed pokojem tylko z jednym Anglikiem, on stwierdził ze cały wieczór się zastanawiał i już wie, juz odkryl cala prawde, że skoro tak dobrze mówimy po angielsku (nie chwaląc się oczywiście) i tak dużo wiemy o sytuacji ekonomiczno-politycznej róznych krajów to oznacza ze jesteśmy szpiegami KGB:)))))) coz smieszne to i smutne troche jednoczesnie.

Dzisiaj jedziemy do Hoi An, jakiejś nadmorskiej miejscowości, gdzie mam nadzieje znajdziemy plażę i morze, bo pogoda zrobiła się tropikalna, nie da sie oddychać i pada deszcz. Nadszedł monsun więc jest ok. 28 stopni i padać będzie przez następny miesiąć, ale za to na południu powinno być lepiej. Następnie jedziemy do Nha Trang, gdzie będziemy mieszkać u Rosjanina z couchsurfingu, który prowadzi jakąś bazę nurkową, więc może sobie zafundujemy jakieś podwodne eksplorowanie wietnamskiej lini brzegowej.

Chyba dzisiaj zacznę opisywać Chiny, cały czas jestem pod wielkim wrażeniem i ciężko mi coś napisać, ponieważ cokolwiek napiszę i tak nie odda tego co tam zobaczyliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz