China-->Vietnam-->Laos-->Thailand-->Cambodia-->Malaysia-->Indonesia-->Australia-->USA
czwartek, 13 stycznia 2011
Pakse
Pakse wydawało się z pozoru mało interesującym miastem, które było opisane raczej jako baza wypadowa na równinę Bolaven, która słynie z uprawy kawy I herbaty. Kawa jest rzeczywiście świetna, ale raczej głównie na eksport, bo w sklepach króluje głównie jakiś rozpuszczalny szitong. Niemniej w kawiarniach na równinie można się w końcu napić dobrej kawy. Samo miasteczko rzeczywiście nie jest niczym szczególnym, ale posiada świetny duży targ ze świeżymi warzywami , owocami i innym jedzeniem, oraz całkiem ciekawe okolice. Wypożyczyliśmy bardzo wygodne rowery z zamiarem pojechania na stację autobusową, położoną 9km od miasta I dowiedzeniem się o godziny odjazdu autobusów nad wodospady. Jednak przejażdżka po okolicznych wioskach wciągnęła nas na tyle, że jeździliśmy cały dzień I dostaliśmy niemalże udaru słoneznego, bo nie zabraliśmy ani wody ani czapek z daszkiem. Było to dla nas bardziej interesujące, niż zorganizowane wycieczki oferujące “oglądanie prawdziwego życia”, a zainteresowanie i przyjazne nastawienie jakie wzbudzaliśmy wśród mieszkańców sugerowało, że do nich nie docierają zorganizowane wycieczki białasów. Zaczęło nam się podobać, może jeszcze nie tak jak w Kambodży, ale zaczęliśmy patrzeć na naszą dalszą wycieczkę po Laosie z większym optymizmem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz