czwartek, 27 stycznia 2011

Myanmar

Ze względu na nasze przygody na przejściu granicznym z Laosem, zaraz po wakacjach świątecznych u Dava, byliśmy zmuszeni wybrać się gdzieś po przedłużenie wizy na kolejne 15 dni. Mieliśmy dwa plany albo przejazd do Kambodży, albo wycieczka do Birmy. Koszt jest właściwie podobny, ale ponieważ w Birmie jeszcze nie byliśmy, wypadło na wycieczkę właśnie tam. Kupiliśmy zorganizowany przejazd z Pai minivanem, co wyszło trochę drożej niż jadąc z Chiang Mai lokalnym autobusem, ale ponieważ wiza kończyła nam się za dwa dni- nie mieliśmy już czasu. Była to wycieczka jednodniowa, gdzie większość czasu spędziliśmy w busie. Wyruszyliśmy o 5 rano i przez górskie drogi z Pai dojechaliśmy w końcu na przejście graniczne w okolicach godziny 1. Żeby przedłużyć wizę Tajską nie wystarczy jedynie z tego państwa wyjechać dostając pieczątkę w paszporcie świadczącą o opuszczeniu tego kraju, ale trzeba też gdzieś wjechać. Z tego względu trzeba uiścić opłatę w wysokości 50zł (w dolarach wychodzi taniej, bo 10$, ale tylko teoretycznie, bo w praktyce dolarów nie przyjmują, ale zawsze wrto spróbować) za wizę birmańską. Na przejściu granicznym, gdzie w jedną i drugą stronę przechodziły tłumy ludzi, celnicy birmańscy bez zbędnych pytań sfotografowali nas i wystawili coś w rodzaju karty tymczasowej. Dzięki niej mogliśmy przejść do miasteczka na zakupy, paszport zostawiając na przejściu granicznym, bo wizę do Birmy dostaliśmy na jeden dzień. Niestety mieliśmy bardzo mało czasu, ponieważ wystawianie naszej wizy tajskiej „on arrival” trochę zajmuje, a musieliśmy jeszcze tego samego dnia wrócić do Chiang Mai. Zainteresowanym zakupami polecam wycieczkę na trochę dłużej, bo ceny są znacznie niższe niż w Tajlandii, a sądząc po wielkich siatach różnego rodzaju ubrań i souvenirów niesionych przez białasów, jest co kupować. Wieczorem wróciliśmy do Chiang Mai i od razu wzięliśmy nocny autobus do Bangkoku, żeby się zaopatrzyć w książki przed wyjazdem na wyspy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz