Poza małpami w miasteczku nie ma praktycznie nic godnego uwagi, więc po jednej nocy ruszyliśmy w dalszą drogę. Zafundowaliśmy sobie nawet pociąg sypialny do Chiang Mai, który był całkiem wygodny, więc 12h minęło bardzo szybko.
China-->Vietnam-->Laos-->Thailand-->Cambodia-->Malaysia-->Indonesia-->Australia-->USA
środa, 22 grudnia 2010
Lop Buri
Lop Buri jest kolejnym małym miasteczkiem w drodze do Chaing Mai. Znane jest przede wszystkim z zamieszkujących go małp. Jest ich niesamowita ilość, mają swoją świątynię, wokół której rozstawione są stoły z owocami dla nich, żeby nie podkradały jedzenia turystom, ale i tak małpie ataki są na porządku dziennym. Okna hoteli ogrodzone są siatką ochraniającą przed małpami a miejscowi mają proce, z których strzelają do najbardziej natarczywych małp. Na szczęście nie jest to szczególnie bolesne i niebezpieczne dla małp i wydaje się, że ludzie z małpami żyją w całkiem nienajgorszej symbiozie. Udało nam się nakarmić i napoić małpki z okna naszego hotelu, wydają się mądrzejsze i sprytniejsze od większości ludzi. Częstym obrazkiem jest też małpa na pace samochodu, która podjeżdża sobie pod ich świątynie, traktując samochód, jako darmową taksówkę.
Poza małpami w miasteczku nie ma praktycznie nic godnego uwagi, więc po jednej nocy ruszyliśmy w dalszą drogę. Zafundowaliśmy sobie nawet pociąg sypialny do Chiang Mai, który był całkiem wygodny, więc 12h minęło bardzo szybko.
Poza małpami w miasteczku nie ma praktycznie nic godnego uwagi, więc po jednej nocy ruszyliśmy w dalszą drogę. Zafundowaliśmy sobie nawet pociąg sypialny do Chiang Mai, który był całkiem wygodny, więc 12h minęło bardzo szybko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz