środa, 22 grudnia 2010

Chiang Mai

Chiang Mai jest drugim co do wielkości miastem po Bangkoku w Tajlandii. Pomimo to jest zdecydowanie milsze i mniej turystyczne, a co najważniejsze nie ma odpowiednika Khaosan road. Nieoznacza to, że nie ma hoteli lub restauracji, wręcz przeciwnie, ale atmosfera jest o wiele spokojniejsza. Samo miasto można raczej potraktować, jako krótki przystanek przed eksplorowaniem bardziej dzikich terenów wokół. Mówiąc szczerze nie chciało nam się już zwiedzać kolejnych świątyń, których w Chiang Mai nie brakuje, w zamian za to wybraliśmy się do centrum medycyny naturalnej Mungkala Traditional Medicine Clinic. Ja miałam wizytę popołudniu a Tomek następnego dnia rano, przyjęła nas bardzo miła pani doktor, która po zbadaniu naszego pulsu i języka nie znalazła niczego niepokojącego, w związku z czym moja wizyta upłynęła głównie na pogawędce o zimie w Polsce i generalnie podróżowaniu. Tomkowi zaleciła naukę drugiego zawodu, bardziej prostego, związanego ze zdolnościami manualnymi jak np. kurs masażu, żeby miał zawsze alternatywę jeśli znudzi go praca w banku:)
Pobyt w Chiang Mai zdominował pomysł wypożyczenia samochodu terenowego na wyprawę, więc wszystkie inne zabytki mniejsze lub większe zeszły na dalszy plan. Okazało się to nie takie łatwe jak sobie wyobrażaliśmy, ale w końcu znaleźliśmy można powiedzieć renomowaną lokalną wypożyczalnie u Mr Mechanica – www.mr-mechanic1994.com. Zdecydowaliśmy się na klasyczną terenówę – Suzuki Carraibian, czyli azjatycką, trochę większą odmianę naszego Suzuki Samurai.
Nikt w wypożyczalni nie zainteresował się naszym prawem jazdy, teoretycznie w Tajlandii powinno się mieć międzynarodowe, ale w ubezpieczeniu było napisane, że obejmuje również krajowe o ile jest również po angielsku (ten szczegół pominęliśmy). Po krótkiej biurokracji dostaliśmy kluczyki do ręki, ale okazało się, że szefowa zapomniała przywieźć dokumentów, jednak uznała, że jest to najmniejszy problem i że nie będą nam potrzebne. Wykupiliśmy jeszcze dodatkowe ubezpieczenie, czyli amulet z kwiatów do zawieszenia na przednim lusterku i byliśmy gotowi do drogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz