piątek, 17 września 2010

Jestesmy!!!!!!!!!!

Dzieki wspanialemu portalowi vtunnel.com, mozemy otworzyc w Chinach naszego bloga! Poniewaz w normalny sposob jest to niemozliwe ze wzgledu na blokade portali blogowych podobnie jak np. facbooka. Takze przez najblizszy czas wypadamy z zycia.
Podroz zaczelismy od Londynu, gdzie baaardzo milo spedzilismy czas u Marty. Wielkie buziaki, chociaz znajac Marte nie bedzie jej sie chcialo tu zajrzec:)
W srode o 16:45 zaczelismy lot do Pekinu, niezbyt komfortowy, wiec sie nie bede rozpisywac, po 9 godzinach wyladowalismy w Pekinie, gdzie byla juz 9 rano - jest 6 godzin przesuniecia w stosunku do polskiego czasu. Skala Pekinu jest ogromna, troche jakby Warszawe powiekszyc ok. 100 razy. Samo lotnisko zajmuje przeogromna przestrzen. Pozniej po drodze do centrum widzielismy niekonczacy sie ogrom kilkudziesiecio-pietrowych blokow mieszkalnych. Taki Wilanow tylko ze przeskalowany - ciezko o wiekszy koszmar. Z tej perspektywy Pekin wygladal szaro i smutno. Jednak nie bez lekkich problemow, w koncu udalo nam sie dotrzec do naszego hostelu w centrum, gdzie zobaczylismy klimatyczne uliczki, wygladajace jak scenografia filmowa. Wszystko w okolicy placu Tienanmen, ktory z pewnosci klimatyczny nie jest.
Mamy dosc duze problemy z porozumieniem sie mimo ze podobno tutaj wiekszosc ludzi mowi po angielsku. Najczesciej slyszymy : "no english, bye, bye".
Dzisaj mielismy problem z kupieniem jedzenia, bedac otoczonym przez kilkanascie knajpek.
Teraz nocujemy pierwsza noc u Chinczyka z couchsurfingu, ktory mieszka ze swoja dziewczyna Japonka. Oboje sa niesamowicie mili i reprezentuja tych bogatszych, wiec narazie spimy w ekskluzywnych warunkach:) narazie krytykuja wszystko co chinskie, wiec na kaczke po pekinsku raczej pojdziemy sami.
Kupno komputera w Chinach raczej nie bylo dobrym pomyslem, chociaz ceny nawet w autoryzowanych salonach sa troche nizsze niz u nas, ale nie wiemy gdzie kupic, a nasz Chinczyk bardzo nam odradza, bo uwaza ze to co chinskie jest zle i twierdzi ze dodatkowo sprzedawcy nas oszukaja bo jestesmy turystami. On uzywa tylko produktow apple i nie zdziwilabym sie gdzyby zamawial je ze Stanow:) Odradza nam tez podroz do Lhasy, poniewaz uwaza ja za zbyt niebezpieczna, ale sama nie wiem czy mu wierzyc. Jutro bedziemy sie zastanawiac nad dalszymi planami, narazie ide spac.

2 komentarze:

  1. powodzenia! i nie wiem czy powinniscie sluchac tego kolesia czy nie, ale on z pewnoscia powinien zmienic kraj zamieszkania;)
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. a właśnie że mi się chciało zajrzeć!!!buziaki i trzymam za Was kciuki:)m.

    OdpowiedzUsuń